Siedząc w domu, mam to szczęście że mogę zejść po schodach na dół prosto do mojego studia. Raz dwa trzy – wyjąć letnie rzeczy – namówić męża – wszystko ustawić i … wydać komendę „Naciskaj, naciskaj, naciskaj!” licząc, że uda się złapać jakieś ujęcie. Trzeba oczywiście skoordynować jeszcze kilka innych aspektów: jednocześnie uśmiechać się do aparatu, gilgotać dzieci i starać się utrzymać na kolanach wyrywającą się ze śmiechu niespełna dwulatkę. Jeszcze obiecać starszakowi ciasteczka na koniec i założyć mężu królicze uszy! Ohhhh 😀 … ciężkie zadanie. Nie trwa długo bo to niemożliwe, ale zobaczcie, udało się coś uchwycić. Mamy swoją korona-wirusową pamiątkę… Póki co ze względów bezpieczeństwa studio jest niedostępne, na bieżąco monitoruję sytuację i będę podejmować decyzję za jakiś czas. Natomiast planuję wznowienie sesji plenerowych od maja. Ci co mieli już ze mną plener wiedzą, że używam głównie obiektywów długoogniskowych, które pozwalają mi fotografować Was w bezpiecznej kilkumetrowej odległości i to teraz się nie zmieni 🙂 Na przywitanie nie uściskamy sobie dłoni, a pomachamy z dala 🙂
To jak kto chętny w maju na rodzinne / ciążowe / plenery? 🙂
Oczywiście zachęcam do obserwowania Facebooka i Instagrama a także do zajrzenia do zakładki albumy 🙂